środa, 8 lutego 2017

Elephant Nature Park - przyjazd

wymeldowałam się rano z obiektu, chwilę pogadałam z jednym chłopakiem który tam pracuje i przy okazji zarezerwowałam sobie u nich trzy ostatnie noce. jest tam naprawdę bardzo czysto, niedrogo, przyjemnie.
między 9 - 9:30 ktoś miał mnie odebrać ....  i wiadomo jak to u mnie, nie mogło być normalnie, zatem oczywiście przyjechali około 10tej mówiąc że nie mogli trafić. .... no dobra, pobór opłat był na miejscu w Chiang Mai  w biurze. zrobi ksero paszportu, trzeba było wypełnić parę papierków ... i w drogę. 
jestem już na miejscu, będę tu przez dwa tygodnie. wrzucili mnie do pokoju z jakąś dziewczyną z która jakoś na początku nie mogłyśmy znaleźć wspólnego języka, było dość sztywno ... może obie potrzebowałyśmy chwili. ja wcześniej nawiązałam fajną rozmowę z paroma innymi osobami ale nie jesteśmy razem w tak zwanej grupie. ... w następnym poście opowiem o co chodzi, między innymi o podziale na grupy. w pokojach nie ma łazienek, są na zewnątrz, wspólne i oczywiście w 90% nie ma ciepłej wody, ale jak niektórzy z Was wiedzą dla mnie to nie problem, w mieszkaniu też przez "chwilę" nie miałam i żyję :) 
przed tym jak wpuścili nas do pokojów z grubsza pokazali nam gdzie co jest, gdzie jemy, gdzie się myjemy, gdzie jest "cat kingdom" itd. o wszystkich tych rzeczach nie będę Wam pisać w jednym poście, raczej dzień po dniu, będzie ciekawiej i bardziej szczegółowo :) 


na początku wpuścili nas do sali gdzie oglądaliśmy film ... (jak ktoś jest wrazliwy polecam chusteczki) na temat tego jak i dlaczego powstał Elephant Nature Park. Jest taka skurwysyńska tradycja w tym pięknym kraju że około 3-4 letnie słonie ... muszą przejśc pewną ceremonię. nazywa się to złamaniem woli słonia. chodzi o to aby był podporządkowany tak zwanemu człowiekowi co rzecz jasna nie brzmi dumnie. słoniątka w wieku 3 - 4 lat (identycznie jak u ludzi) są zabierane matkom w sposób nagły i brutalny, sa zamykane w specjalnie stworzonych dla nich klatkach z drewna ... ściany są stworzone z dwóch bali drzew ... klatka jest tak mała że dotyka boków słoniątka, jego pyszczka i tyłu .... zamykany jest tak na 3 dni ... 5 dni ... 7 dni ... i m dłużej walczy tym gorzej dla niego. ma związywane nóżki, nie może się ruszać, jest przywiązywany z różnych stron, głowa, brzuszek, trąba ... przez ten czas nie je, nie pije, załatwia się pod siebie i przez cały czas jest bite, kopane, ranione, ludzie się nad nim znęcają ostrymi narzędziami ... syn, patrzy jak robi to ojciec, uczy się ... i próbuje to robić sam, im bardziej jest brutalny tym bardziej ojciec jest z niego dumny. .. słonie za uszkami mają bardzo wrażliwe miejsce na ból co oczywiście jest bardzo często wykorzystywane przez ludzi ... słoniątko jest przerażone, cierpi ... nie wie co się dzieje ... jest bite kopane .. nie może się ruszać ... cały czas słoń widzi bat ... który potem staje się narzędziem do zastraszania ...  przed wypuszczeniem przychodzi szaman, wypowiada jakieś tam zdania .... i w ten sposób ceremonia złamania woli słonia dobiega końca .... i słoniątko jest wypuszczane. ... ceremonia to jest początek horroru, nie koniec. nie są mu rozwiązywane nóżki ... jest nadal obwiązany linami ...słoniątko jest wleczone przez całą wioskę, potyka się, nie ma siły ani możliwości chodzić ... musi nauczyć się robić drobne kroczki .. tylko tak może się poruszać, ma liny przywiązane na po ziomie ludzkich kostek czyli bardzo nisko, dlatego nie może robić normalnych kroków, oczywiście przewraca się ... kiedy leży znowu jest kopane bite i tak w kółko ... 95% słoni w Tajlandii przechodzi taką ceremonię. zaczyna się brutalny trening, przemoc ... wszystko ma na celu aby zmusić słonia do nienaturalnych dla niego zachowań, czyli fizycznej pracy np. w lasach, pracy w cyrku ... słoń wykonuje nienaturalne ruchy, pozycje które zostały na nim wymuszone strachem, biciem, znęcaniem się, ludzie używają ostrych narzędzie, czasami ognia .. w cyrkach słonie bardzo czesto tracą wzrok od świateł oraz błysków lamp z aparatów fotograficznych, słonie są wykorzystywane do rozminowywania terenów ... do pracy na ulicy w dużych miastach, do tak zwanego słoniowego żebrania ... można kupić banana i nakarmić nim słonia, turyści w mieście ekscytują się że widzą słonia  ... i chcą go nakarmić ... bardzo często słonie są potrącane, ranione, oczywiście to nienaturalne dla nich środowisko, auta, światła, ulice ... ruch ... słonie są również zmuszane do wożenia turystów  ... wydaje się że to nie problem bo przecież słoń waży 400 kg, jednak siedzenie które jest montowane na grzbiecie i szyi rani słonia ... a szyja wcale nie jest taka stabilna i silna aby utrzymać przez cały dzień ... około 250 kg. siedzenie około 80 kg plus dwoje ludzi .. to tak jakby każdy z nas nosił trochę lżejszego od siebie człowieka ... wystarczy użyć wyobraźni. 
kobieta która założyła ENP była pierwszą osobą która była na tyle odważna aby spróbować sprzeciwiać się takim ceremoniom. ENP za pieniądze wykupuje słonie, utrzymuje ludzi tu pracujących, wolontariuszy, wykupuje ziemie. paradoks polega na tym że słonie w Tajlandii potrzebują turystyki jednak może to być rodzaj turystyki który ich nie krzywdzi ... słonie są wykupywane z cyrków, z obozów pracy i ze wszystkich miejsc które robią im krzywdę ... kolejny paradoks: to nie mogą być duże pieniądze, jeśli ENP nie targowałoby się ostro ze sprzedawcą  ... oprawcy zaczęliby zarabiać na ich cierpieniu. w ENP jest w tym momencie 71 słoni. każde z tych słoni jest po jakichś przejściach ... tylko wyjątki oraz te które się tu urodziły nie przechodziły ceremonii złamania ich woli ..czyli pewnie około 5. 



w pierwszym dniu spędziliśmy niewiele czasu ze słoniami, raczej staraliśmy się odnaleźć na tym wielkim terenie, ogarnąć, gdzie co jest. 


wieczorem odbyło się powitanie wolontariuszy poprzez ceremonię błogosławienia (nie wiem czy używam dobrego słowa) przez kapłana poprzez zawiązanie na ręce tasiemki ...w celu między innymi ochrony, wish us all the best itd.


w ENP jest około 120 kotów i 600 psów. o nich, o organizacji tego miejsca i zajęciach opowiem w najbliższych dniach. 



a ten kolega siedział koło mnie cały czas jak do Was pisałam


Poruszając się po ENP praktycznie na każdym kroku spotykasz jakieś zwierzątko, psa albo kota… jest niewiele psów, około 10 które chodzą wolno po całym ENP, ale to wyjątki. Jeśli chodzi o koty to inna sprawa, koty generalnie wolnożyjące ale trzymające się tego miejsca, tu śpią, jedzą, mają mnóstwo miejsca dla siebie …

Oczywiście wszystkie psy i koty są wykastrowane. O nich również opowiem, głównie zdjęciami w późniejszych postach. 

tymczasem poniżej wklejam Wam jeszcze zdjęcia z miejsca w którym mieszkałam w Chiang Mai przez pierwsze trzy dni i w którym będę mieszkać przez ostatnie 3 dni.
widoki z okna :) mi tam nie przeszkadzają, jak chce przestrzeni to wychodzę z budynku, przecież nie przyjechałam tu po to aby być w pokoju :) 



to mój pokój 



recepcja 




budynek z zewnątrz



dobranoc :)

3 komentarze:

  1. Czekam na następne wpisy.
    Se Bas

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakim bezdusznym człowiekiem trzeba być aby zadawać TYLE bólu żywemu stworzeniu.Brak ki słów BRAK MI SŁÓW BRAK MI SŁÓW! !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń