niedziela, 5 lutego 2017

Wycieczka Doi Inthanon National Park and Hilltribe Village

Dzisiejszy post będzie opowiedziany raczej zdjęciami z moimi dodatkowymi komentarzami…. Hah … zobaczymy kto mnie czyta ;) 
wczoraj byłam na pierwszej wycieczce w Parku Narodowym Doi Inthanon. to prawda że w Tajlandii plany można sobie wsadzić do ... nosa :) założenie było takie że odbierają mnie między 8 - 8.30 z pod obiektu w którym mieszkam. ...ale po kolei. w nocy nad ranem dość mocno zmarzłam. dobrze że miałam kocyk (nie powiem skąd bo od jednej takiej J. w nos dostanę :*) i przykryłam rano zziębnięte ciałko (tu na łózkach .. akurat nie dawali nic do przykrycia). 
wstałam grzecznie o 7:45, ogarnęłam się od 8:00 czekam a wraz ze mną kotek - daleki kuzyn Ogonka. obmacałam mu końcówkę, ma zakrzywioną .. :) jak mój Ogonek. 






zwracam uwagę na różowy plecaczek ....  

Pani przyjechała o 8:50 ... pytając czy kupka liter którą wskazała palcem to moje nazwisko. .. oczywiście nie ... tiaaaa. no to ona musi sprawdzić czy może mnie zabrać, adres się zgadza ale musi sprawdzić. zgadza się ... uffff alleluja ;) 

Grupa 12osobowa, Belgia, USA, Rosja, … i chyba Japonki. Na początku dość niemrawo później jakoś wspólnie dość naturalnie zaczęliśmy rozmawiać, śmiać się. Tak, ja też. 
pierwszy przystanek to wodospad .. jakiś podobno ładny, imie pochodzi od obecnego króla. poprzedniego który zmarł pod koniec 2016 wszyscy kochali a Jego syna kochać muszą :) bo to król. wrzucam parę fotek ale naprawdę nie rzuca na kolana. 



kolejnym punktem programu był najwyższy szczyt w Tajlandii który zdobywa się na 4 kółkach. na samą górę wyjechaliśmy autem, zrobiliśmy kilka fotek i generalnie to by było na tyle. 

chwalą się tutaj ludzie że o 6 rano było tylko 2 stopnie Celcjusza. wysokość 2565 :) 




i znowu .. kilka fotek, dwa zdania ... chwilę rozmowy i już tutaj chyba czuć że wycieczka na poziomie 3 w skali od 1 do 5. ... może 3,5. chodzi o to że wolę poznawać niż oglądać. za dużo komercji, za dużo jeżdżenia ... ale idźmy dalej, przepraszam, jedźmy. 

następny punkt programu to Twins pagoda. Królowej i króla. tutaj roślinność zaciekawiła, nawet nie było dużo ludzi... widok na góry .. 



tak wygląda w środku



i rośliny wokół, niektóre jadalne :) 



bratki to i my mamy :) 




W którymś momencie odwiedziliśmy market. Dużo wszelakiego jedzenia … i picia. To, na co zwróciłam uwagę to dzieciaki które gdzieś tam cały czas są. Koło stołów, pod stołami, za stołami. Żyją takim marketem od małego i tak pewnie jakoś przechodzi z pokolenia na pokolenie. 







Kupiłam orzechy i wino. zgadnijcie jaka narodowość jeszcze kupiła wino i przy okazji zaoszczędziliśmy bo przy dwóch była zniżka :) 

W przedostatnim punkcie pokazano nam wioskę White Karen gdzie mieszkają ludzie pochodzący z Birmy (jeśli dobrze zrozumiałam) ... To tutaj pokazano nam głównie to, jak kobiety robią materiał na krośnie .. i tutaj niestety totalna komercja, jakoś nie wierzę że one tam mieszkają, myślę że po prostu takie pokazywanie różnych działań to część ich pracy związanej z turystyką … nie wiem, może się mylę ale tak czułam. Ceny materiałów trzykrotnie wyższe niż na bazarach w centrum Chiang Mai, ale te w centrum Chiang Mai pewnie robione w Chinach ….  no tak się kręci … 













W międzyczasie zjedliśmy dobry tajski obiad.

Wycieczka trwała od rana do około 17:30, o tej porze wróciłam do Chiang Mai. Wycieczka taka sobie. Czy warto pojechać … myślę że tak. Raz i wystarczy.
Ta na której dzisiaj byłam była cudowna, niesamowita i oceniam na sześć w skali od jeden do pięć. … ale to już jutro bo u mnie zbliża się druga w nocy …a jutro o 9 wyjeżdżam do słoni i wypadałoby abym się wyspała.
Na koniec pokażę Wam kilka ciekawych zdjęć. Staram się ująć to jak ludzie tutaj żyją … i koty ;p 


tak wygląda taksówka. w Chiang Mai nie ma publicznego transportu. jutro wkleję Wam zdjęcia z poruszania się na drodze.


a poniżej zdjęcia z sobotniego marketu, mnóstwo jedzenia, drobiazgów, lampionów, ubrań ... pełno wszyyyystkiego ... 



pani myje naczynia na środku chodnika ... czy sanepid mnie czyta ? 


wybierało się zestaw, Pani mieszała go z lodem, albo nie mieszała, jak kto woli, całość 4 zł. 




a tu info dla lasek z kotami. dla panów z kotami. poniżej zdjęcie tego czego Wam nie kupiłam ;) 





Po długim spacerze można sobie pozwolić na masaż ... robią to genialnie. godzina 20 zł 




mój posiłek - zjadłam dwa ... te co miały oczka ... i marzenia i cele. jednak dzisiaj (czyli jutro Wam opowiem) popełniłam gorsze przestępstwo ... 



tak ... no i toalety. nie skorzystałam. wygląda ... no ... dotarłam do mnie do obiektu bez problemu. ... jakoś nie mogłabym się skupić. Myślę że Krogulec rozumie. (pozdrawiam) 


dobranoc :) 

10 komentarzy:

  1. Czytajo czytajo. Mi tam się nawet taka kiepska wycieczka podoba. Zamieniłabym Kraków na nawet 10 takich;) Dobranoc. D.

    OdpowiedzUsuń
  2. pewnie Rosjanie..:)
    no ciekawy kraj , ciekawe sytuacje zazdroszcze Ci :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rosjanin :) napiliśmy się od razu po kieliszku. no dobra ...4 kieliszkach :)

      Usuń
  3. No to dobranoc. Czekam na zdjęcia słoni.
    Se Bas

    OdpowiedzUsuń
  4. W ameryce tez paniom czytaj. Koty fajoskie te owoce z mieszanym. Bądź nie lodem to ja nie wiem..ale całość fajoskie. Dawaj to co ma być jutro bk juz ciekawość. Calusy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całusy :) ciesze się że za wielką wodą też czekają ...albo przed wielką wodą ... bo teraz to jestem po drugiej stronie :*

      Usuń
  5. Katarzyna nie wiedzialam, ze Ty taking pisarz jestes. Czytajac Twoje dzielo mam wrazenie jakbys sama osobiscie MI to opowiadala sziedzac kolo mnie. Super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też nie wiedziałam że to się tak dobrze będzie czytać. mega się cieszę że tak jest. Kolego. lub Koleżanko. lub .... kimkolwiek jesteś :)

      Usuń
  6. jedziesz na czarnym kocie?...;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Najbardziej zafascynował mnie obiad z cudzych marzeń na talerzu. Z oczkami. TY???

    OdpowiedzUsuń