wtorek, 10 lutego 2015

ostatni dzień w chiang mai

miałam wstać o 6 ...aby pojechać do parku narodowego ...wstałam o 9 :) pojechałam na dworzec autobusowy, kupiłam bilet za 50 baht (jakieś 5-6 zł)



przy okazji zapytałam się o autobus do Loei, który będzie mi potrzebny na jutro. Pani pokazała mi godziny ... 12 w nocy i 3 nad ranem, no .... fajnie :/ pomyślałam że to niemożliwe i w informacji powiedziano mi że mogę jeszcze zapytać o bilety po drugiej stronie ulicy na jakimś innym terminalu. mój autobus do parku odjeżdżał za 10 minut więc zostawiłam to sobie na potem. po powrocie z parku narodowego poszłam jeszcze raz zapytać o bilety ... i godziny, Pan mi podał godzinę 20:30 i cenę 849 baht (blisko 90 zł) ... grzecznie wróciłam do tego pierwszego dworca ... okazało się ze cena to 449 baht ... czyli połowę mniejsza a tak w ogóle to godziny które ona mi podawała wcześniej to godziny przyjazdów autobusów .... do Loei a nie odjazdów z chiang mai ... masakra ... no nic. wyjeżdżam jutro o 14.30, będę na miejscu o 1 w nocy. tu znowu schody bo "guest house" melduje tylko do 21.00 :( ... porozumiałam się już z nimi .... powiedzieli że nawet przyjadą po mnie na dworzec bo zanim ja się dostane do hotelu mina wieki a i tak przejazd tuk tukiem o tej porze będzie drogi, miło z ich strony tylko jest mi głupio ze ktoś się musi zrywać o 1 w nocy  :( ... ale doceniam bo ... muszę się liczyć z każdym groszem wiec... skorzystam z uprzejmości.
a dziś był ...ostatni dzień w chiang mai. park narodowy ... oczywiście musiałam się zgubić :(



generalnie bez auta nie miałam szans na zobaczenie nawet setnej części parku :( a nie sa tam organizowane żadne wycieczki, a szkoda :/ .... Pani pokazała mi najkrótsza trasę które mogłam zaliczyć na stópkach. .... wchodzę w ...dżunglę ... ta dróżka jakaś taka "niemrawa" ... w sensie nie jest wydeptana ... i ledwo ją widać ... i to nie jest tak jak u nas w parku tatrzańskim że są wyraźnie oznaczone ścieżki tylko idzie się na czuja .... no więc idę sobie. zaliczam jedna atrakcje w postaci drzew drugą atrakcje w postaci listków, trzecią w postaci widoczku na górkę, czwartą w postaci gniazda termitów, kolejną i kolejna ....


 i było jakieś oznaczenie po tajsku rzecz jasna ze strzałką w lewo ... myślałam ze to ... na chwilę jakieś odbicie do jakiejś kolejnej atrakcji ... i potem trzeba wracać ,,, no wiec poszłam za strzałką mimo że wyraźnie widziałam drogą dalej. szłam bardzo stromo w dół około 10 minut .... nie widziałam żadnej "atrakcji" one są ponumerowane na mapie która nie ma skali ani poziomic ..... a to naprawdę dałoby mi bardziej kompleksową i rzetelną informację gdzie się wybieram ...i nagle widzę strumyk ... pomyślałam że może ona ma być kolejną ...atrakcją ...... no wiec wkurzona ...wracam, tym razem bardzo mocno pod górę .... wqrwiona że drugi raz muszę iść w to samo miejsce ... doszłam do miejsca gdzie odbiłam i poszłam ... "za drogą" .... którą ledwo widać non stop, przypominam i rzecz jasna tam nie ma żywego ducha na mojej "dróżce" bo pewnie wszyscy samochodami zaliczają park ... nie ważne ... idę sobie idę ... i generalnie cała ta dróżka jest ledwo widoczna ale ...teraz praktycznie  w ogóle już jej nie było i byłam ... po prostu w lesie :/ ...... wracam do mojej .... strzałki (tia, stęskniłam się) ... po drodze się poryczałam ... nie wiem w sumie czemu ... (...) wracam do strumyka ... przechodza na drugą stronę po skałach ... no i niby jakiś zalążek dalszej ścieżki jest .... naprawdę się zgubiłam i się trochę przestraszyłam :( może niepotrzebnie ale nie miałam zamiaru tam nocować.


szkoda że mają to tak gównianie zorganizowane dla turystów backpackersowych .... naprawde szkoda bardzo.
do chinag mai wróciłam busikiem ... wytargowałam z 70 na 50 baht :) kupiłam bilecik do Loei ... to już opowiadałam ... wróciłam na chwilę do pokoju ..aby wziąć prysznic. wieczorem w planie miałam masaż ... i go zrealizowałam ... super fajne odprężenie. koszt godzinnego masazu z olejkami ... 25 zł. żyć nie umierać. (to jest 250 baht) .... wieczorem ostatni spacer ... jak ktoś z Was będzie zwiedzał chinag mai i zaliczy parę świątyń ... polecam odkrywanie tego miasta poprzez jak najmniejsze uliczki, nie te główne .. im mniejsze tym ciekawski ludzie, fajniejsze kawiarnie, tańsze jedzenie, magiczne masaże .... cudowny klimat ...





na jednej rzeczy trochę tracę. wszystkim się ...stresuję, czy zdążę, czy znajdę , czy się nie zgubię, czy zdjęcie wyszło dobrze, czy mnie ktoś nie okradnie, czy on pyta o moje plany na dzień bo chce mi wcisnąć jakąs skomercjalizowaną sztuczną wycieczkę czy chce mi okraść pokój i chce wiedzieć gdzie idę aby zorientować się ile mnie nie będzie, czy dobrze się wytargowałam, ... czy sobie poradzę, czy na pewno wszystko zobaczyłam, czy mam odpowiednio wypełniony czas .... itd ... itp ... przyznam że fizycznie odczuwam stres. i nie umiem go wyłączyć.
jutro wymeldowuje się o 12.00, żółwim (nie słonim) spacerkiem pójdę sobie na dworzec .... jakieś 1,5 godziny spaceru .... kupię jakieś owoce po drodze (pewnie wydam całe 4 - 5 zł) ... i autobusem 9 - 10 godzin do Loei .. nie sądziłam że tak długo ... po prsotu tego nie sprawdziłam.
zatem ..... do zklikania z Loei.
a jak mnie jeszcze raz ktoś zapyta "co u mnie" jakimś mailem albo ... wiadomością albo gołębiem pocztowym to się obrazę ;) ze nieczytanie bloga ;p ;p ;p
ps: jak bardzo zimno jest w Polsce ? ;p ;p; p;p ;p

4 komentarze:

  1. Przynajmniej się nachodziłaś. Jaką masz tam temperaturę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. np teraz o godzinie 00.30 jest tylko 23 stopnie... zimnooooo ;p

      Usuń
  2. różnie :) :) czasami 26 a czasami 30 stopni. :) :) na razie poruszam się po terenie gorzystym.
    a Wy? jaka macie temperaturę w Polsce? ;p;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka ze starsze Panie raczej juz z domu nie wychodza, a wiec masz szczescie.

    OdpowiedzUsuń