na dzień dobry piszę że zdjęcia ze słoni innym razem :( tu jest tak wolny interent że zdążę wrócić do Polski niż one się wyślą ... zaktualizuję przy najbliższej okazji ....
Mam wrażenie (dobrze że to tylko wrażenie) jakbym …. straciła 4 dni .. i nic nie zobaczyła …. A przecież
5 lutego lądowałam i poszłam do miasta. 6 lutego trochę się pogubiłam ale
zobaczyłam miasto, dotarłam bez większych problemów na nocny market i miałam masaż stópek …. 7 lutego
zwiedziłam świątynie i tą jedną oddaloną o 40 km …a właśnie nie opowiedziałam …
co się wydarzyło, ale to zaraz. … i wieczorem znowu byłam na spacerze w mieście
a dziś są już słoniki … okej, wszystko gra J nie zgubiłam nic.
A więc co się wydarzyło, ano to ze skoro jestem sama trudniej mi się dostać
w różne miejsca (ale już będę sobie lepiej radzić bo wiem jak) zatem chciałam
dotrzeć do świątyni …. Oddalonej o około 40 km , nie można pojechać tuk-tukiem
bo to pod górę, zatem trzeba wziąć jakiś większy bus, taksówka chciała mnie
zawieźć w obie strony za 900 baht, targowałam się do 700 ale koleś na koniec
„załatwił mi” busika za 600 baht. Ja mówię że nie chce bo jadę sama i to jest
trochę drożej …ale jakoś tak mnie zagadał że pojechałam....
chłopak z busika
powiedział żebym sobie zwiedziła i oni tu na mnie poczekają dał mi wizytówkę do
ręki, numer do niego i numer boczny tego busika. Pozwiedzałam, wszystko pięknie
ładnie.
Świątynia piękna, masa schodów
I schodzę sobie zadowolona na dół i widzę inne busiki, do których jest pakowanych po 12 osób. Pytam z dupy ile do chinag mai …a on mi mówi 60 baht …. Nawet się nie zastanawiałam, w chuja można mnie robić ale do czasu qrwa. A tamci mam nadzieję że czekają na mnie do teraz (nie zapłaciłam im ani grosza i mam w nosie co ktoś o tym myśli … ) serio są granice naciągania ….. no to się przejechali za friko, myśleli że mnie aż tak naciągną L przykre w sumie. Whatever.
I schodzę sobie zadowolona na dół i widzę inne busiki, do których jest pakowanych po 12 osób. Pytam z dupy ile do chinag mai …a on mi mówi 60 baht …. Nawet się nie zastanawiałam, w chuja można mnie robić ale do czasu qrwa. A tamci mam nadzieję że czekają na mnie do teraz (nie zapłaciłam im ani grosza i mam w nosie co ktoś o tym myśli … ) serio są granice naciągania ….. no to się przejechali za friko, myśleli że mnie aż tak naciągną L przykre w sumie. Whatever.
A dzisiejszy dzień był chyba najlepszy i najcudowniejszy od kiedy tu
jestem. Zaczął się jeden z dwóch dni w Elephan Nature Park. Dojechaliśmy na
miejsce około 10 rano. Przewodnik oprowadził nas po całym terenie. Tu mieszka
około 50 słoni, może nawet więcej … trudno mi go czasami zrozumieć bo zarówno
dla niego jak i dla mnie angielski to drugi język. Pocieszam się że amerykanie
i Anglicy którzy tutaj są nie rozumieją więcej niż ja.
Tego miejsca chyba nie da się opisać słowami, wszystko jest dobrze i ekonomicznie zorganizowane. Pokazali nam film tłumaczący jak działa rezerwat, z czego żyje i
co tu robimy.
Nie ma strachu że coś ktoś ukradnie mimo że nasze rzeczy i plecaki leżały
praktycznie bez nadzoru przy jednym z naszych stołów … ale chyba sam fakt tego
że ludzie przyjeżdżają w ramach wolontariatu powoduje iż … nie trzeba się o
takie rzeczy martwić..bo z zasady nie przyjeżdżają tu ludzie którzy by coś
komuś ukradli … takie przynajmniej jest założenie, u naszej grupy się sprawdziło
Przewodnik opowiadał nam historię prawie każdego napotkanego słonia.
Większość z nich mogliśmy dotknąć albo nakarmić (nie, ich kupek nie sprzątałam
… ale nie mam nic przeciwko, są śliczne <3 ) jest tu też miejsce dla
psów i kotów. tu jest blisko 300 psów - jest tu dla nich osobno zorganizowane schronisko i do tego miejsca też można przyjechać na 7 a nawet 14 dniowy wolontariat. Jest tu około 80 kotów (Madzia Ty byś się tu czuła jak w raju,
serio …. Gdzie nie spojrzysz tam kot, chodzą po stołach, po murkach … wszędzie
). Oczywiście wszystkie sterylizują. Większość kotów jest
na wolności, i tak trzymają się blisko rezerwatu ze względu na jedzenie …. Naprawdę
tutaj jest dla nich raj na ziemi. Mają coś w rodzaju swojej kociarni (niektóre)
są też takie które są trzymane na kwarantannie, jak w Fundacji J zresztą jeden kotek przywitał mnie w pokoju do którego
zostałam przydzielona.
Słonie są cudowne … przyjacielskie …. Trudno je opisać słowami.
Rezerwat jest bardzo dobrze zorganizowany. Wolontariusze mogę tu spędzić
jeden dzień, dwa dni lub siedem dni. Przy czym program 7 dniowy to raczej nie
wakacje. Każdy wolontariusz mogą przy pracy osób które tu żyją i mieszkają.
Jutro będę wiedziała czy znajdzie się dla mnie miejsce w programie 7 dniowym
…de facto jest już za późno …. Ale może jakimś cudem ktoś odwoła w ostatniej
chwili. Zobaczymy. Mogłabym tu mieszkać …. (Edit: po paru godzinach
zastanowienia … nie będę przedłużać pobytu – główny powód to kasa niestety ….
Spakuje się i pojadę dalej … już mam plan na kolejne 5 dni i zarezerwowany
pokój ale o tym później)
I pokoje są w super warunkach … czyściutko, ładnie, więcej gniazdek w
ścianach niż w hotelu w którym mieszkałam wcześniej. I czyściej. Tylko jak do
kibelka poszłam to miałam obserwatora w postaci jaszczurki, wiem że zdjęciu
tragiczne ale nie o to chodzi.
Trąbki słoni są na końcu troszkę wilgotne i one się tak fajnie i zgrabnie
nimi posługując pakując jedzenie do buzi J są przecudowne i wbrew
opinii niektórych wcale nie mam wrażenia że one chcą mnie wozić i ja też nie
mam na to ochoty, ja serio rozumiem że turystyka JEST potrzebna słoniom … ale
nie taka. Jeśli słoń Cię wozi – był trenowany = pod przymusem, bity,
krzywdzony. Dla mnie to znęcanie się nad zwierzętami … bo tego nikt nie pokaże
….jak był trenowany … i jakby ktoś to zobaczył i miał serce na swoim miejscu
nie korzystałby z takiej formy turystyki. Nie ma wolnożyjącego słonia który
pozwoli sobie wsiąść na głowę i sobie jechać … przecież to są dzikie zwierzęta
i żadne z nich z uśmiechem na ustach nie zostanie zniewolone. Na
filmie który oglądaliśmy pokazywali .. jak się łamie silną wole słonia … to
kurwa niby tradycje, popierdoleni kurwa ludzie … zamykają słonia w takich
małych klatkach gdzie ledwo może się ruszyć … praktycznie słoniątko 4 letnie (u
słoni jak u ludzi to się przelicza) no i tłuką je po prostu, słoniątko jest
zdezorientowane, przerażone, pokrwawione … a te chuje złamane kurwa jeden z
drugim nie mają w ogóle litości …to jest straszne … i tak kilka dni … potem też
lepiej nie jest. Ja wyszłam zaryczana z tego filmu i generalnie własnoręcznie
bez skrupółow każdemu z tych debili sprzedałabym kulkę w łeb … niech sobie
własne kurwa dzieci zamykają do klatek i dźgają szpikulcami, ranią kopią …
skurwysyny. Dlatego rozumiem że turystka jest w dzisiejszych pojebanych czasach
słoniom potrzebna … aby się utrzymały. Ale to może być oparte na
obserwacji słoni w terenie, na wolontariacie tak jak w Elephant Nature Park.
Ja nie twierdzę że w każdym miejscu słonie są żle traktowane. Twierdzę że
skoro słoń ZMUSZANY jest do wożenia ludzi musiał być trenowany – a dobrowolnie
tego na pewno nie robił.
Turystyka słonia jest i niestety będzie. W większości dlatego aby słonie
mogły się utrzymać i ich właścicieli …. Oczywiście w odwrotnej kolejności.
Smutne ale prawdziwe.
Słonie mają włoski na skórze …. I tak piękne oczka … w których widać tyle
emocji.. i strach i radości przywitanie, wszystko …. I ta trąbka … są cudnymi
zwierzętami … cudnymi.
Jak mi kiedyś będzie dane odwiedzić Tajlandię raz jeszcze to na pewno
spędzę cały tydzień w tym miejscu. Warte każdych pieniędzy. I widać iż Ida ona
na … dobro.
Ach … i żarcie J wegetariańskie rzecz jasne. Niebo w gębie.
Nie wiem co jadłam ale to było pycha, podejrzewam że połowa z tego to tofu i
nawet zastanawialiśmy się czy dwa z tych dań to nie mięso bo tak wyglądało …
ale mówię Wam niebo w gębie a Ty się Paula naucz gotować po wegańsku to będę Ci
pomniki stawiać. …. I co tam będziesz chciała ;)
A teraz … pod moskitierą grzecznie sobie siedzę, pisze i słucham
pomrukiwania słoni … jeśli niebo istnieje to musi wyglądać tak jak to miejsce,
serio, nie wyobrażam sobie innego a jak jest inne to ja zmontuje takie ;p
Dobranoc wszystkim .(pewnie o czymś zapomniałam … ale trudno … jutro
dopiszę. Czy ktoś mnie qrwa w ogóle czyta ?!?) ;) ;)
Drugi dzień u słoników. Wyspałam się najlepiej w ciągu ostatnich dni w
Chiang Mai. Rano się obudziłam bo chciałam zobaczyć wschód słońca, wyszłam z
domu i ten sam kociak który mnie witał jak weszłam do pokoju … czekał na mnie
na wycieraczce J
Śniadanie. Spacer ze słonikami. Karmienie słoni. Lunch (tym razem nasz).
Kąpanie słoników J … kolejny spacer. … znowu karmienie i
niestety do domu.
Wrócę do tego miejsca. … na pewno … jest piękne i każdemu z Was serdecznie
je polecam. (aż żałuję że nie jestem Tajką ….. mogłabym tam pracować)
jestem już w innym hoteliku. miałam mieć pokój z współdzielona łazienką z innym pokojem ale dostałam jakiś "upgrade" i mam pokój z własną łazienką. w miarę czysto. schludnie. coś czego można się spodziewać za 25 zł w centrum miasta :)
Ludzie czytaja zapewne, tyle ze to Twoj wyjazd i masz sie koncentrowac nad wlasnymi przezyciami a nie nad komentarzami :)
OdpowiedzUsuńJak narazie opisy fajne, przygody tez. Smacznego wege!
zgoda.... to taka wolna myśl... Bo znajomi pytają co u mnie.... trudno pisać każdemu osobno... co u mnie słychać.. stąd powstał pomysł bloga. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń