poniedziałek, 9 lutego 2015

słonie

na dzień dobry piszę że zdjęcia ze słoni innym razem :( tu jest tak wolny interent że zdążę wrócić do Polski niż one się wyślą ... zaktualizuję przy najbliższej okazji .... 

Mam wrażenie (dobrze że to tylko wrażenie) jakbym …. straciła 4 dni .. i nic nie zobaczyła …. A przecież 5 lutego lądowałam i poszłam do miasta. 6 lutego trochę się pogubiłam ale zobaczyłam miasto, dotarłam bez większych problemów na nocny market i miałam masaż stópek …. 7 lutego zwiedziłam świątynie i tą jedną oddaloną o 40 km …a właśnie nie opowiedziałam … co się wydarzyło, ale to zaraz. … i wieczorem znowu byłam na spacerze w mieście a dziś są już słoniki … okej, wszystko gra J nie zgubiłam nic.
A więc co się wydarzyło, ano to ze skoro jestem sama trudniej mi się dostać w różne miejsca (ale już będę sobie lepiej radzić bo wiem jak) zatem chciałam dotrzeć do świątyni …. Oddalonej o około 40 km , nie można pojechać tuk-tukiem bo to pod górę, zatem trzeba wziąć jakiś większy bus, taksówka chciała mnie zawieźć w obie strony za 900 baht, targowałam się do 700 ale koleś na koniec „załatwił mi” busika za 600 baht. Ja mówię że nie chce bo jadę sama i to jest trochę drożej …ale jakoś tak mnie zagadał że pojechałam....
chłopak z busika powiedział żebym sobie zwiedziła i oni tu na mnie poczekają dał mi wizytówkę do ręki, numer do niego i numer boczny tego busika. Pozwiedzałam, wszystko pięknie ładnie. 


Świątynia piękna, masa schodów 





I schodzę sobie zadowolona na dół i widzę inne busiki, do których jest pakowanych po 12 osób. Pytam z dupy ile do chinag mai …a on mi mówi 60 baht …. Nawet się nie zastanawiałam, w chuja można mnie robić ale do czasu qrwa. A tamci mam nadzieję że czekają na mnie do teraz (nie zapłaciłam im ani grosza i mam w nosie co ktoś o tym myśli … ) serio są granice naciągania ….. no to się przejechali za friko, myśleli że mnie aż tak naciągną L przykre w sumie. Whatever.

A dzisiejszy dzień był chyba najlepszy i najcudowniejszy od kiedy tu jestem. Zaczął się jeden z dwóch dni w Elephan Nature Park. Dojechaliśmy na miejsce około 10 rano. Przewodnik oprowadził nas po całym terenie. Tu mieszka około 50 słoni, może nawet więcej … trudno mi go czasami zrozumieć bo zarówno dla niego jak i dla mnie angielski to drugi język. Pocieszam się że amerykanie i Anglicy którzy tutaj są nie rozumieją więcej niż ja.
Tego miejsca chyba nie da się opisać słowami, wszystko jest dobrze i ekonomicznie zorganizowane. Pokazali nam film tłumaczący jak działa rezerwat, z czego żyje i co tu robimy.
Nie ma strachu że coś ktoś ukradnie mimo że nasze rzeczy i plecaki leżały praktycznie bez nadzoru przy jednym z naszych stołów … ale chyba sam fakt tego że ludzie przyjeżdżają w ramach wolontariatu powoduje iż … nie trzeba się o takie rzeczy martwić..bo z zasady nie przyjeżdżają tu ludzie którzy by coś komuś ukradli … takie przynajmniej jest założenie, u naszej grupy się sprawdziło 
Przewodnik opowiadał nam historię prawie każdego napotkanego słonia. Większość z nich mogliśmy dotknąć albo nakarmić (nie, ich kupek nie sprzątałam … ale nie mam nic przeciwko, są śliczne <3  ) jest tu też miejsce dla psów i kotów.  tu jest blisko 300 psów - jest tu dla nich osobno zorganizowane schronisko i do tego miejsca też można przyjechać na 7 a nawet 14 dniowy wolontariat. Jest tu około 80 kotów (Madzia Ty byś się tu czuła jak w raju, serio …. Gdzie nie spojrzysz tam kot, chodzą po stołach, po murkach … wszędzie ). Oczywiście wszystkie sterylizują. Większość kotów jest na wolności, i tak trzymają się blisko rezerwatu ze względu na jedzenie …. Naprawdę tutaj jest dla nich raj na ziemi. Mają coś w rodzaju swojej kociarni (niektóre) są też takie które są trzymane na kwarantannie, jak w Fundacji J zresztą jeden kotek przywitał mnie w pokoju do którego zostałam przydzielona.  
Słonie są cudowne … przyjacielskie …. Trudno je opisać słowami.

Rezerwat jest bardzo dobrze zorganizowany. Wolontariusze mogę tu spędzić jeden dzień, dwa dni lub siedem dni. Przy czym program 7 dniowy to raczej nie wakacje. Każdy wolontariusz mogą przy pracy osób które tu żyją i mieszkają. Jutro będę wiedziała czy znajdzie się dla mnie miejsce w programie 7 dniowym …de facto jest już za późno …. Ale może jakimś cudem ktoś odwoła w ostatniej chwili. Zobaczymy. Mogłabym tu mieszkać ….  (Edit: po paru godzinach zastanowienia … nie będę przedłużać pobytu – główny powód to kasa niestety …. Spakuje się i pojadę dalej … już mam plan na kolejne 5 dni i zarezerwowany pokój ale o tym później)
I pokoje są w super warunkach … czyściutko, ładnie, więcej gniazdek w ścianach niż w hotelu w którym mieszkałam wcześniej. I czyściej. Tylko jak do kibelka poszłam to miałam obserwatora w postaci jaszczurki, wiem że zdjęciu tragiczne ale nie o to chodzi.
Trąbki słoni są na końcu troszkę wilgotne i one się tak fajnie i zgrabnie nimi posługując pakując jedzenie do buzi J są przecudowne i wbrew opinii niektórych wcale nie mam wrażenia że one chcą mnie wozić i ja też nie mam na to ochoty, ja serio rozumiem że turystyka JEST potrzebna słoniom … ale nie taka. Jeśli słoń Cię wozi – był trenowany = pod przymusem, bity, krzywdzony. Dla mnie to znęcanie się nad zwierzętami … bo tego nikt nie pokaże ….jak był trenowany … i jakby ktoś to zobaczył i miał serce na swoim miejscu nie korzystałby z takiej formy turystyki. Nie ma wolnożyjącego słonia który pozwoli sobie wsiąść na głowę i sobie jechać … przecież to są dzikie zwierzęta i żadne z nich z uśmiechem na  ustach nie zostanie zniewolone.  Na filmie który oglądaliśmy pokazywali .. jak się łamie silną wole słonia … to kurwa niby tradycje, popierdoleni kurwa ludzie … zamykają słonia w takich małych klatkach gdzie ledwo może się ruszyć … praktycznie słoniątko 4 letnie (u słoni jak u ludzi to się przelicza) no i tłuką je po prostu, słoniątko jest zdezorientowane, przerażone, pokrwawione … a te chuje złamane kurwa jeden z drugim nie mają w ogóle litości …to jest straszne … i tak kilka dni … potem też lepiej nie jest. Ja wyszłam zaryczana z tego filmu i generalnie własnoręcznie bez skrupółow każdemu z tych debili sprzedałabym kulkę w łeb … niech sobie własne kurwa dzieci zamykają do klatek i dźgają szpikulcami, ranią kopią … skurwysyny. Dlatego rozumiem że turystka jest w dzisiejszych pojebanych czasach słoniom  potrzebna … aby się utrzymały. Ale to może być oparte na obserwacji słoni w terenie, na wolontariacie tak jak w Elephant Nature Park.
Ja nie twierdzę że w każdym miejscu słonie są żle traktowane. Twierdzę że skoro słoń ZMUSZANY jest do wożenia ludzi musiał być trenowany – a dobrowolnie tego na pewno nie robił.
Turystyka słonia jest i niestety będzie. W większości dlatego aby słonie mogły się utrzymać i ich właścicieli …. Oczywiście w odwrotnej kolejności. Smutne ale prawdziwe.
Słonie mają włoski na skórze …. I tak piękne oczka … w których widać tyle emocji.. i strach i radości przywitanie, wszystko …. I ta trąbka … są cudnymi zwierzętami … cudnymi.
Jak mi kiedyś będzie dane odwiedzić  Tajlandię raz jeszcze to na pewno spędzę cały tydzień w tym miejscu. Warte każdych pieniędzy. I widać iż Ida ona na … dobro.
Ach … i żarcie J wegetariańskie rzecz jasne. Niebo w gębie. Nie wiem co jadłam ale to było pycha, podejrzewam że połowa z tego to tofu i nawet zastanawialiśmy się czy dwa z tych dań to nie mięso bo tak wyglądało … ale mówię Wam niebo w gębie a Ty się Paula naucz gotować po wegańsku to będę Ci pomniki stawiać. …. I co tam będziesz chciała ;)
A teraz … pod moskitierą grzecznie sobie siedzę, pisze i słucham pomrukiwania słoni … jeśli niebo istnieje to musi wyglądać tak jak to miejsce, serio, nie wyobrażam sobie innego  a jak jest inne to ja zmontuje takie ;p
Dobranoc wszystkim .(pewnie o czymś zapomniałam … ale trudno … jutro dopiszę. Czy ktoś mnie qrwa w ogóle czyta ?!?) ;) ;)

Drugi dzień u słoników. Wyspałam się najlepiej w ciągu ostatnich dni w Chiang Mai. Rano się obudziłam bo chciałam zobaczyć wschód słońca, wyszłam z domu i ten sam kociak który mnie witał jak weszłam do pokoju … czekał na mnie na wycieraczce J
Śniadanie. Spacer ze słonikami. Karmienie słoni. Lunch (tym razem nasz). Kąpanie słoników J … kolejny spacer. … znowu karmienie i niestety do domu.
Wrócę do tego miejsca. … na pewno … jest piękne i każdemu z Was serdecznie je polecam. (aż żałuję że nie jestem Tajką ….. mogłabym tam pracować) 

jestem już w innym hoteliku. miałam mieć pokój z współdzielona łazienką z innym pokojem ale dostałam jakiś "upgrade" i mam pokój z własną łazienką. w miarę czysto. schludnie. coś czego można się spodziewać za 25 zł w centrum miasta :) 


2 komentarze:

  1. Ludzie czytaja zapewne, tyle ze to Twoj wyjazd i masz sie koncentrowac nad wlasnymi przezyciami a nie nad komentarzami :)
    Jak narazie opisy fajne, przygody tez. Smacznego wege!

    OdpowiedzUsuń
  2. zgoda.... to taka wolna myśl... Bo znajomi pytają co u mnie.... trudno pisać każdemu osobno... co u mnie słychać.. stąd powstał pomysł bloga. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń