niedziela, 26 lutego 2017

Journey To freedom poznajemy 4 słonie

a dzień dobry wszystkim zgromadzonym. dziś nie mam dla Was zbyt wielu zdjęć ... za to mam dużo liter ... i dwa filmy :) ...cieszycie się ? ... zatem lecimy.

Noce są bardzo zimne. Po drugiej zaczęłam kichać, gardło mnie boli, trzeba być zdolnym aby przeziębić się Tajlandii. Poprosiła Jo o dodatkową kołdrę, otrzymałam ją, inni którzy zgłosili taką potrzebę, również. Mam nadzieję że kolejna noc będzie cieplejsza.

W pierwszym dniu poznaliśmy 4 słonie. Poszliśmy do nich, były oddalone około 20 minut na nogach od nas, kiedy podeszliśmy mieliśmy w rękach ogórki  ….


Natychmiast je wyczuły noskami, trąbami w sensie :) i podbiegły do nas … naprawdę … biegły .. blisko 4 tonowe zwierzę biegło (!) w moim kierunku, niejedno zresztą … aż się przestraszyłam …zatrzymały się milimetr przed nami i jeden z nich bardzo delikatnie wyjął z moich rąk ogórka …celując idealnie bezbłędnie w ogórka, nie w plecak, nie w rękę, nie w mój spalony słońcem nos, tylko w ogórka, wielką potężną silną trąbą delikatnie (!) wyjął go z mojej ręki, potem drugiego, trzeciego mu pokornie podałam :) piękny widok, niesamowite znowu czucie i… najpiękniejsza sprawa na świecie móc obserwować słonia w jego naturalnym, zielono, buszowym pełnym zieleni środowisku. W ten piękny sposób poznałam Mae Yui, matkę Mae Boi, piękną około 3,8 tonową słonicę. Jak na Laskę jest bardzo duża. Mae Yui ma 33 lata. Jest zdrowa jak na swój wiek, pracowała w obozie trekingowym przy wożeniu turystów. Ma koło siebie córkę słonicę Mae Boi. Mała pracowała w cyrku. 

Jest jeszcze jedna mama Mae Ban Jaan … i jej małe 3 letnie słoniątko.
Przedstawiam Wam Zuki'ego: 


Mama Mae Ban Jaan ze słoniątkiem Zukim zostali uratowani z obozu trekingowego dla słoni, mały również był zmuszany do pracy na ulicy do … malowania kurwa obrazków dla ludzi. No jak bardzo trzeba być popierdolonym aby coś takiego wymyśleć ? chujami sobie pomalujcie obrazki, debile. 

Wracając do tematu … obydwoje niestety przechodzili pajaan. Rzecz jasna mama Mae Ban Jaan będąc w ciąży przez blisko dwa lata była zmuszana pracować w obozie trekingowym wożąc pieprzonych turystów bez mózgu, którzy dla swojej 30 minutowej przyjemności dają tym samym przyzwolenie na znęcanie się nad zwierzętami od małego. To nie jest kwestia wożenia 400 kilo na grzbiecie aczkolwiek to również krzywdzi słonia (otarcia skóry, obciążenie karku, ściskanie brzuszka i ciągły stres) to również fakt iż słoń je około 18 – 20 godzin na dobę. Nie, nie pomyliłam się. Aby zjeść 10% wagi swojego ciała … tyle czasu trzeba na to poświęcić. Czyli jeśli słoń wazy 3 tony, zjada około 300 kg jedzenia dziennie. Słoń w takim obozie pracuje po 8 – 10 godzin dziennie, z tego prosty wniosek że nie ma czasu na jedzenie. Dostaje kilka tylko rodzajów owoców, np. banany, dynie, arbuzy … ale to niewiele w porównaniu z tym co potrzebuje. Mama Zukiego pracowała również w czasie ciąży. Wiele słonic rodzi martwe słoniątka lub roni w czasie pracy. Krzesło na którym siedzą ludzie jest przywiązywane od spodu na brzuszkach słoni. Bardzo mocno są ściskane do brzuszków pasy, które mocują siedzenie, ale wiadomo, człowiekowi musi być wygodnie, za cenę życia słonia. Co tam jeden słoń. Ważna kasa.

Słoniątko, Zuki ma na imię, przechodził pajaan w wieku 2 lat (!!!!!!!!!!!!!!!!!!). Bardzo bardzo bardzo wcześnie. Najprawdopodobniej z powodu obrażeń Zuki nie jest w stanie się poprawnie odżywiać. Polega to na tym że zrywa sobie rośliny, wkłada do buzi ale jego języczek nie pracuje poprawnie i jego jedzenie wypada. Trudno powiedzieć czy Zuki taki już się urodził czy zawdzięcza to pajaan. Ogólnie przyjmuje się że do niepełnosprawności doszło właśnie podczas łamania jego woli .. przypominam proces brutalny, ludzie zamykają słonia w małej klatce, Maluch nie może się ruszać, nie może usiąść, załatwia się pod siebie a 7 skurwysynów (tak, słownie: siedmiu) tak zwanych ludzi używa ostrych narzędzi, haków, lin, łańcuchów, młotków, proc … ognia … aby go torturować przez wiele dni, 4, 5, 7 różnie. Tak, będę o tym przypominać i pisać często.

Nasz opiekun, który prowadzi naszą grupę powiedział że pomimo tego brutalnego oczywiście zdarzenia on osobiście ma wątpliwości. Okazuje się że gdy Zuki się urodził Jego Mama Mae Ban Jaan … próbowała go zabić tuż po porodzie. Już tłumaczę. Nasz opiekun, Jo, zwrócił uwagę że Zuki dość nieporadnie się porusza, ma języczek na wierzchu, często macha główką w różne strony …. No i ma niepoprawnie działający język … który nie przesuwa jedzenia dalej do gardła. Zdaniem Jo, Zuki urodził się niepełnosprawny, uważa że można to przyrównać do syndromu Downa u ludzi … i dlatego Mama Mae Ban Jaan chciała go zabić tuż po porodzie. Tak jakby wiedziała, że z Zukim jest coś niedobrego i nie poradzi sobie w życiu. Mały został odciągnięty a ona po paru godzinach zaczęła go karmić. Dramat polega na tym że przy pajaan zostali od siebie odseparowani na ponad pół roku. Po tym czasie zostali przeniesieni właśnie do tej wioski pod ochronę Elephant Nature Park. Mama Mae Ban Jaan próbowała Zukiego karmić, okazała się że już nie ma mleka … zaczęła być agresywna wobec niego …. I generalnie maluch pozostaje bez opieki żadnego słonia …. Mae Ban Jaan nie interesuje się nim zupełnie. pajaan również w ten sposób krzywdzi słonie. Rozdziela rodziny, przerywa proces przekazywania wiedzy z pokolenia na pokolenie. To bardzo żadka sytuacja, że maluch pozostaje bez opieki innych słoni. W Elephant Nature Park Maluch 10cio miesięczny jest zawsze otoczony przynajmniej przez 3 słonie, w tym matkę i np. 2 nianie, albo 3 nianie … Z Zukim to bardzo smutne. :( Zukiemu zostanie wybudowane specjalne olbrzymie ogrodzenie bo Zuki musi być dokarmiany przez ludzi. Plan jest tak że przez kilka lat będzie się musiał uczyć jak się żywić … ale na razie jako słoniątko będzie dokarmiany przez ludzi. Już będąc tam widziałam jak ogordzenie dla Zukiego jest budowane. Co dalej, nie wiadomo. W sumie nie wiem która wersja jest …. „lepsza”. Chyba ta naturalna, aczkolwiek natura też jest okrutna, ale myślę że to inna forma okrucieństwa. W jakiś sposób wytłumaczona. (niepełnosprawny słoń nie ma szans na przeżycie w buszu)


w trakcie obserwacji słoni Mama Mae Yui, z córką Mae Boi postanowiły wziąć błotną kąpiel 




przypominam, słonie NIE lubia wody! lubią natomiast i potrzebują pokrywać swoją skórę błotem, ewentualnie ziemią. 
i obiecany drugi film ... polecam, sporo śmiechu :) 


Kilka cyferek. 3tonowy słoń zjada około 300 kg roślin, owoców każdego dnia. Kupkę robią średnio co godzinę, 90 minut. Słonie śpią po około 3-4 godziny dziennie. Jedzą przez 18 – 20 godzin dziennie :)

Słonice ważą maks 3,8 tony …. Panowie słonie 4,8 tony mowa o słoniu azjatyckim , który jest mniejszy od afrykańskiego. Może będzie okazja opowiedzieć kiedyś o afrykańskich ;)

Najbardziej jak zwykle wkurwiają mnie ludzie. Siedzą obok siebie przy stole, drą mordy jakby byli oddaleni o conajmniej 100 metrów, śmieją się głośno z … byle jakich żartów, wszyscy naraz, serio … ktoś opowiada jakiś denny dowcip, wszyscy w ryk, oprócz mnie rzecz jasna … ktoś coś opowiada o swoich planach, albo gdzie studiował, połowa się zachwyca że to cudowne, fenomenalne, wspaniałe, niesamowite, genialne i nieziemskie, czyli przerost formy nad treścią. … a najgorsze jest to że drą ryje w lesie … idzie laska, mówi coś do drugiej i zaczyna rechotać z tego co powiedziała… na pół lasu… albo krzyczy któraś jak się poślizgnie albo złamie paznokieć… i cała Tajlandia musi słyszeć jej wrzask. Zasugerowałam jednej z nich, grzecznie i z uśmiechem na ustach że może zachowuMY się ciszej bo to las … a ona na to że to awesome, hilarious pomysł …. i w głośny śmiech na pół kurwa lasu …. i rozmawiaj tu z taką … ja się chyba starzeję. Mnie zawsze uczono że jak się wchodzi do lasu to się trzyma gębę na kłódkę bo wchodzisz do domu zwierząt które należy szanować …. Szkoda klawiatury. Wstyd po prostu, i tyle. Poza tym naturalność naturalnością ale w Tajlandii trzeba brać prysznic przynajmniej raz dziennie o czym chyba niektóre laski nie wiedzą … poza tym są granice naturalności o czym też niektórzy nie wiedzą.

Trzymam się trochę na uboczu, trochę ich obserwuję, trochę czytam „Elephant  whisperer” trochę robię zdjęcia. Dobrze mi tak. Chyba powinnam być pustelnikiem czy coś w ten deseń. 

zapomniałam jak pięknie wygląda niebo poza miastem. 


Dobranoc.

sobota, 25 lutego 2017

Journey to freedom, jestem na miejscu

Zaczęła się druga część przygody związanej ze słoniami, projekt Journey to freedom. 


W grupie jest 15 osób. Dojechaliśmy na miejsce po 3 godzinach. 


Ostatnią część podróży przebyliśmy autem terenowym. 




Jesteśmy w górach. Internet generalnie nie działa, jeśli działa to tylko czasami i tylko w jednym miejscu na zewnątrz obok pryszniców, jest bardzo wolny. Czyli na przykład maila odczytam ale z pobraniem załącznika czeka odczekać kilka minut jeśli ma się szczęście :) czyli w praktyce nie działa, you know what I mean, w końcu to freedom.
Pod prysznicem oczywiście tylko zimna woda, to chyba jasne :) ale jest czysto, dramatu nie ma.
duzo upraw truskawek. kiedyś w tym miejscu był las ... to się podobno nazywa cywilizacja



Śpimy w dwóch domkach 7 i 8 osób. Wszyscy w jednym pomieszczeniu. Śpimy na matach, pod siatkami przeciwko owadom. Półek i szafek brak. 





To nasze łazieki 


a to kolega z łazienki


W nocy jest bardzo bardzo bardzo mocno zimno. Marznę :( drugą noc będę spać z ręcznikiem na głowie, wiem śmiesznie brzmi ale… chodzi o to aby nie tracić ciepła. Głowa wystaje poza kołdrę (jeszcze nie umiem oddychać pod) zatem nochal, policzki i inne gadżety na pysku mam zimne. Mamy oczywiście kołdry, dość ciepłe ktoś by nawet powiedział, ale dla mnie to za mało. Śpię w getrach i spodniach, do tego koszulka, długi rękaw, kołdra i … nadal marznę :( no nic. … w dzień jest 30 stopni. Myślę że w nocy temperatura spada do … 10 ? poza tym domek jest na wysokich palach a ściany są zbudowane głównie z bambusa i desek mniejszych i większych i między nimi można świat oglądać więc uważam że mogę zaryzykować stwierdzenie że śpimy prawieeeeee na zewnątrz. Elektryka jest. Odnośnie temperatury, ciepła i jego braku, mogłam się lepiej przygotować. Nie pomyślałam, za głupotę się płaci.
Koło naszego domku jest miejsce gdzie się spotykamy i jemy posiłki. Stały dostęp do zimnej czystej wody i gorącej. 



Obok tez jest kuchnia. Niby Jo, nasz opiekun powiedział że kuchnia jest też dla nas ale jak przyszłam pomóc pozmywać naczynia jakoś średnio chętnie przyjęli pomoc. Więcej nie pojawiałam się w tej sprawie.
To Jo:



każdy dzień rozpoczynamy i kończymy ogniskiem, aby się ogrzać



a to kawa która rośnie na naszym terenie, wolontariusze się nią opiekują


A to słonie które tu poznaliśmy. więcej o nich opowiem Wam w następnym poście. 
  

mama z córką 



Słonie wbrew powszechnej opinii bardzo nie lubią wody. zaobserwowałam to również jak przyglądałam się słoniowi który przechodził przez rzekę. Słonik celował w kamienie, przechodził po kamieniach, aby tylko nie dotknąć wody. Za to bardzo lubią babrać się w błocie :) taka warstwa błota to swojego rodzaju ochrona skóry przeciw temperaturze i słońcu. 


to mały Zuki, opowiem Wam o Nim jutro




Różnica między byciem na terenie w Elephant Nature Park a tym projektem jest głównie taka że tu jesteś bliżej natury, praktycznie bez internetu. Wolontariat w porównaniu z Elephant Nature Park jest na poziomie zerowym, czyli nie czuję abym wykonywała jakąkolwiek pracę. Jesteśmy w dużo mniejszej grupie. Tu jest 15 osób a w Elephant Nature Park 4 grupy po 16 – 17 osób plus jednodniowi wolontariusze, dwudniowi itd. Ten aspekt akurat na minus ale o tym napiszę w czasie odpowiednim. Tu jesteśmy na dużo mniejszym terenie, w Elephant Nature Park na znacznie większym co daje (w Elephant Nature Park) większą możliwość przebywania w wybranej przez siebie przestrzeni, na przykład dalej od ludzi :) mogę wybrać na przykład koty, albo psy albo nie-święty spokój. Dalej, słonie z którymi tu przebywamy są pełnosprawne i tworzą rodzinę jednak są tylko pod opieką Elephant Nature Park, nie są przez Elephant Nature Park wykupione. Ich własnością jest wioska obok której mieszkamy. Projekt ma na celu z jednej strony edukację nas pod wieloma względami, nie tylko jeśli chodzi o słonie, aczkolwiek to główny temat, bycie wśród natury itd. A z drugiej strony pokazanie ludziom w wioskach że słonie mogą na siebie zarabiać bez torturowania ich, bez krzywdzenia, bez znęcania się nad nimi, bez kaleczenia ich, bez wpijania haków do ich głów i uszu, bez przywiązywania ich, bez głodzenia, bicia, kopania, strzelania z procy … i tak dalej. Wiecie że słonie mają w trakcie pajaan przywiązywane również trąby do jednego z drzew ? powód jest ...straszny. Wiele słoni w trakcie tortur staje na trąbę chcąc zakończyć w ten sposób życie … i pajaan. Tak. To właśnie druga strona tajskiej turystyki którą nieuświadomieni i co gorsza ci uświadomieni chętnie wykorzystują. Tak, czasami trzeba aby ktoś otworzył oczy ale myślę że dorosły w miarę inteligentny człowiek może się zatrzymać, pomyśleć i dojść do wniosku że słonie nie urodziły się po to aby malować obrazki na ulicach Bangkoku albo robić sztuczki w cyrku albo wozić tyłki ludziom, Albo przebywać w środku miasta i żebrać o banany. Przyglądaliście się kiedyś uszom słoni ? zauważyliście że ona na końcach są poszarpane ? nie …. To nie natura, to człowiek i jego skurwysyństwo. Przyglądnijcie się kiedyś również głowie słonia, okolicom uszu, za uszkami i kostkom. Nie … to nie natura. To blizny po torturach.



niedziela, 19 lutego 2017

Journey to freedom

Dzień dobry. Melduję pokornie iz przez tydzień będę poza zasięgiem telefonicznym a co za tym idzie internetowym. 
pewnie dlatego projekt nazywa się Journey to freedom. 
może umrę :) :) 

piątek, 17 lutego 2017

Elephant Nature Park Chiang Mai wolne wieczory, organizacja, phajaan

dziś opowiem trochę o najmłodszym podopiecznym Elephant Nature Park, o naszych wolnych wieczorach, troszkę o organizacji i phajaan. 
oto rodzina najmłodszego chłopaka który tu mieszka. 



Wieczorami w różnych dniach miały miejsce różne zdarzenia :) na przykład podczas jednego z wieczorów był pokaz tańca tajskiego. 



Panie wcześniej dużo ćwiczyły i robiły sobie próby ... co ciekawe nie było żadnego miejsca na "napiwki" co mnie trochę zaskoczyło. Panie bardzo mocno się przykładały ... i widać było iż sprawia im to jakąś tam radość ... 



w połowie imprezy uciekłam bo zaczęły wyciągać ludzi aby tańczyli razem z nimi. z tego co mi opowiadano cała sala tańczyła.
tak, nie zwariowałam jeszcze ;) 

dziś mija dwunasty dzień kiedy tu jestem i jednocześnie połowa mojego pobytu w Tajlandii. Czas szybko leci ... jestem szczęśliwa i jedynie zmęczona ...ludźmi. dlatego w drugim tygodniu nie biorę udziału w "imprezach" które są organizowane a w których brałam udział w pierwszym tygodniu. do tego właśnie można zaliczyć pokaz tańca tajskiego. jest piękny i bardzo mi się podobał ...ale jeden raz wystarczy. to samo dotyczy wizyty w szkole, mini koncertu zorganizowanego przez pracujących tu chłopaków itd. 
jeśli chodzi o ludzi .... jak jeszcze raz usłyszę pytanie skąd jestem albo jak mam na imię to chyba zacznę strzelać. miałam przyjemność poznać taką parkę ...z Niemiec. Ona dwa razy zapytała mnie o imię i kraj pochodzenia oraz jego część, on trzy razy. kiedy ostatnio dołączyli do mojego spokojnego bez-ludzkiego śniadania i ponownie zapytali o moje imię odpowiedziałam grzecznie że  mam na imię Kasia. jak zapytali skąd jestem równie grzecznie odpowiedziałam że z Polski, a jak zapytali o część Polski równie grzecznie odpowiedziałam że jestem z Krakowa dodając że to około 70 km od Oświęcimia. Myślę że tym razem zapamiętają. 
nie rozumiem po co ludzie obiecują sobie że będą w kontakcie, skoro obydwie strony wiedzą że nie będą i nawet nie będą się o to starać. rozumiem wymianę zdjęć czy filmów ... i tak dalej ...ale "keep in touch" serio ? .... no nic. 

aha, nie pokazałam Wam jak wygląda nasz "grafik", to taki przykładowy którego zdjęcie zrobiłam w dniu przyjazdu. on w trakcie pobytu tutaj parę razy się zmienił, jednak zasada pozostała taka sama. 


jesteśmy podzieleni na 4 grupy. ja w pierwszym tygodniu byłam w A, a teraz jestem w C. codziennie po śniadaniu zbieramy się o 8 rano w tak zwanym miejscu spotkać i rozdzielani jesteśmy grupami do poszczególnych zadań. jest nam również przekazywana informacja o tym pod czyją opieką jesteśmy i przypominane jest nam również jakie powinniśmy mieć ubranie. aczkolwiek to wiemy z tablicy na którą może patrzeć każdy w każdej chwili, ale wiadomo, zawsze znajdzie się ktoś kto się nie ubierze tak jak trzeba i później z tego powodu będzie stać i patrzeć jak inni zapieprzają, ale to już na marginesie. (jak można włożyć klapki do wynoszenia kupek słoni? whatever).
  

po obiedzie mamy powtórkę z rozrywki jednak zawsze jest to inne zajęcie niż do południa :) 

dziś w umywalce spotkałam kolegę :) 


i na koniec najmłodszy podopieczny ENP. ma 10 miesięcy. urodził się już tutaj. jeden z bardzo niewielu słoni (5, może 7) które nie będą przechodzić tego brutalnego procesu zwanym phajaan - łamanie ducha słonia. ma chłopak szczęście, przynajmniej na razie kiedy podrośnie najprawdopodobniej będzie izolowany na ogromnej przestrzeni od innych słonic. wypuszczenie go na wolność nie wchodzi w grę, pisałam o tym w poprzednim poście. 
znalazłam przypadkiem artykuły. przeczytajcie. krótkie. konkretne. ciekawe podzielcie się z innymi którzy korzystają z tej części turystyki.
w powyższym artykule jest mowa o miejscu w którym mam szczęście przebywać ja. 
i jeszcze jedna rzecz. otrzymaliśmy na maila film. nie wolno go udostępniać publicznie, to znaczy nie może wylądować na fejsie, blogu, żadnej stronie, youtube ... nigdzie oficjalnie. oni się po prostu boją. jedna możemy go udostępniać prywatnie, ludziom którzy nie wiedzą jak wygląda tresura słonia lub nie mają wyobraźni. przyznaję film straszny. trwa 4 minuty. zapiera dech w piersiach .... trudno mówić o "chęci" oglądnięcia takiego filmu ale jeśli ktokolwiek z Was chciałby z jakiegoś powodu otrzymać linka, komuś pokazać, kogoś uświadomić, poznać, wczuć się ... dajcie znać, podajcie maila. przekażę link. uważam że KAŻDY kto brał udział w jakiejkolwiek formie turystyki która wykorzystuje w sposób krzywdzący zwierzęta powinien go oglądnąć, albo ktoś takiej osobie powinien pokazać ten film. oczywiście, tu mowa o słoniach, ale dotyczy to również np. naćpanych chemią tygrysów które są non stop nieprzytomne bo przedawkowuje się im środku uspokajające, całe życie są na łańcuchu tylko po to aby można było sobie zrobić  z nimi pieprzone selfi. ludzie mózgów nie mają, albo wyobraźni, dlatego mając w rękach potężne narzędzie jakim jest internet ... podajcie dalej. w sposób bezpieczny. phajaan zobaczył światło dziennie stosunkowo niedawno. informacje o tym skurwysyństwie są przekazywane nieoficjalnie ... niby słoń to symbol szczęścia, dobrobytu ... a nawet policja nie reaguje na zgłoszenia. temat rzeka. poczytajcie, zobaczcie. zresztą ...to nie tylko turystyka czy kły. słonie są wykorzystywane do rozminowywania terenów ... chyba nie muszę mówić w jaki sposób, do prac w kamieniołomach ... w lasach ... i całe życie są uwięzione na łańcuchach. ... temat rzeka. sama go dopiero poznaje .. nie jest to łatwe. 
tymczasem wracam do małego szczęściarza. on nigdy nie będzie przechodził phajaan bo miał szczęście urodzić się tutaj. Jego mama została wykupiona przez Elephant Nature Park. Okazało się że jest w ciąży. Maluch ma na imię Dok Rak. 


na razie może jeść tylko wnętrze arbuza, skórek nie pogryzie, zresztą nadal karmi go mama. bardzo trudno mu zrobić zdjęcia, wiecznie otoczony innymi słoniami, tak zwanymi opiekunkami (naturalne o słoni) i zasłonięty mamą. nie wolno go dotykać, chyba że przy balustradzie przy której również karmimy słonie, przy okazji przekazywania mu jedzenia. Maluch nadal uczy się używać swojej trąby ... zatem jest bardzo niezdarny, pocieszny. cudownie go obserwować. 






dobranoc :) 

środa, 15 lutego 2017

Elephant Nature Park Chiang Mai kuchnia dla słoni

Dzień dobry :)  dni mijają powoli, aczkolwiek niedługo koniec oejgo dwutygodniowego turnusu wolontariatu :( w poniedziałek dość mocno źle się czułam, niby tylko głowa mnie bolała, mdłości, ale bolał mnie każdy mięsień ciała i generalnie byłam bardzo osłabiona. spałam całą noc, około 8 godzin w ciągu poniedziałku i całą kolejną noc. to sporo. ale obudziłam się w lepszym nastroju i znacznie lepiej się czułam. wzięłam tylko aspirynę.
aha chyba zapomniałam napisać że przy zmianie turnusów o 13:30 w niedziele wyjeżdżali Ci którzy kończyli jednotygodniowy wolontariat, czyli 98% ludzi, zostały 4 osoby. przeniosłam się do jednej z nich bo ta babka dostała pokój z łazienką. co prawda prysznic bez ciepłej wody ale jednak łazienka w pokoju to spory komfort. jak chcesz wysłać smsa lub paczkę nie musisz się ubierać, wychodzić z pokoju i iść100 metrów w ciemnościach aby to zrobić. :) zatem warunki mi się mocno polepszyły :) oczywiście nie narzekam, losowo otrzymałam pokój bez łazienki. zapewniam że korona mi z głowy nie spadła. 


opowiem Wam dziś o przygotowywaniu jedzenia w kuchni dla słoni i generalnie co się tam dzieje. pomagamy również w kuchni dla słoni. trochę cyferek na początek. codziennie 3 tony arbuzów. to około 2100 sztuk. policzyłam je w ten sposób że rozładowywaliśmy auto pełne arbuzów, przekazywaliśmy je sobie z rąk do rąk. utworzyły się trzy linie ludzi. Przez moje ręce przeszło około 700 arbuzów. razy 3 linie = 2100 sztuk. codziennie. arbuzy i inne owoce są ładowane na półki. wartość takiego codziennego transportu = 15000 bathów (około 1750 zł na dzień dzisiejszy)
tu linia osób gdzie podajemy sobie arbuzy / banany / dynie z rąk do rąk



trzeba się było wyspindrać w górę aby sięgnąć wyższych półek i aby zrobić ładne zdjęcie ;) 


z półek w odpowiednim momencie owoce lądują do wielkiej wanny w której czyści się każdy owoc który będzie podawany zwierzęciu wraz ze skórką z chemii która ląduje na owocach. myjąc je po 30 minutach nie czujesz kręgosłupa .... a to dopiero mała część. ale to ważna część pracy. kurz ani drobne błoto słoniowi nie przeszkadza ale nikt nie chce aby zatruł się pestycydami czy innym gównem :) 



do tego banany 3 razy w tygodniu, dynie też trzy razy w tygodniu. 




jeśli chodzi o banany sprawdzamy każdorazowo czy przyszła odpowiednia ich liczba. liczy się nacięcia na kiści bananów. czasami jest ich trzy, czasami osiem, zależy od wielkości kiści. 


jak dojdziemy do setki nacięć wrzucamy na kupkę jednego banana. I tak do końca. w ten sposób sprawdzamy czy przywieziono taką liczbę bananów za jaką została uiszczona opłata. 



część arbuzów jest obierana ze skórek, dzielona na pół. 



takie połówki wrzucane są do koszy które są przygotowywane w różnych miejscach w rezerwacie dla jedno lub dwudniowych turystów którzy będą nimi karmić słonie. ładuje się je do koszy. 


reszta jest rozwożona w różna części parku dla słoni. słonik bierze sobie takiego arbuza w całości swoją trąbą która jest niesamowicie giętkim, elastycznym silnym i jednocześnie bardzo delikatnym narzędziem .... i wkłada go sobie do buzi, gryząc miażdżąc ... dźwięk niesamowity, obserwowanie tego działania bardzo ciekawe. 
taki kolega nam towarzyszył, jak widzicie wszędzie zwierzęta, słonie też nam zza ściany dopingowały


część słoni nie ma ząbków, albo z powodu wieku, albo z powodu braku witamin. słonie będące w niewoli jedzą zazwyczaj tylko trawę, czasami kukurydzę. stąd ich ząbki wypadają im wcześniej. dla takich słoni przygotowuje się kulki które ręcznie tworzy się z ... uwaga 200 (słownie: dwustu) kilogramów ryżu dziennie wymieszanego z witaminami, zmiażdżonymi dyniami, cukrem i pewnie paroma kolejnymi składnikami których nie pamiętam. dzień w dzień. 
w takich kotłach jest gotowany ryż



po ugotowaniu ryż jest mieszany ze składnikami które wymieniałam powyżej






jednym wykonanie takiej kulki zajmuje około 70 "ściśnięć", innym 50. jeszcze innym 30. różnie. ja doszłam do 40, kiedy kulka się nie rozpadała. codziennie. 200 kilogramów ryżu plus składniki zamienione w kulki, te kobiety robią to dzień w dzień.





wszystko to co powyżej opisuje i czemu robię zdjęcia miałam przyjemność wykonywać ... tylko trudno sobie samej robić zdjęcia a jak widzę robione selfi srelfi przez niektóre panienki które częściej są na zdjęciach innych ludzi niż słonie to mi się chce rzygać :) ale to zupełnie czysto subiektywnie na marginesie. 

zastanawiałam się ile osób tu pracuje. wyszło mi na nieźle prosperujące przedsiębiorstwo. myślę że minimum 200 osób, nie licząc wolontariuszy. każdy z 71 słoni ma swojego opiekuna. do tego kuchnia, panie sprzątające, panowie naprawiający, budujący, biuro, reklama, weterynarze, kierowcy, opieka nad psami ... przewodnicy, pewnie mi coś umknęło. 
wiecie co jest najpiękniejsze w tym wszystkim ? ... siedząc w kuchni dla słoni i robiąc kulki z ryżu rozmawiałam ... próbowałam rozmawiać z chłopakiem, wiek około 17 lat. jego matka pracuje tu w kuchni. ojciec jest budowlańcem i kierowcą, wykonuje pracę która w danej chwili jest potrzebna. i wiecie co mi powiedział jak zapytałam kim chce być w przyszłości ? powiedział że opiekunem słoni. on się tu wychował. i to jest piękne. początek turystyki która polega na obcowaniu ze słoniami, obserwowaniu ich, życiu z nimi. ten chłopak się tu wychował. ENP posłała go do szkoły. on tu żyje. nie zna innego obcowania ze słoniami niż właśnie taki. ... zatem od małego zamiast skurwiałej tradycji uczony jest życia obok słonia bez krzywdzenia go, bez wykorzystywania. ... minie dużo czasu zanim to się zmieni. 99% słoni .... w Tajlandii przechodzi przez piekło. a to są tak piękne, z natury przyjazne, bardzo opiekuńcze, lojalne zwierzęta. czy naprawdę Ci  ... i inni ludzie patrząc w oczy słonia nie widza duszy ? zresztą nie tylko o słoniach tu mowa ... ale to temat na inny czas. 



a to moje zabawki 



musiałem się podrapać ... 



dobranoc.